poprzedni | lista | następny |
Ingibjörg Birgisdóttir i Orri Jónsson (fot. Marta Strzoda)Ingibjörg Birgisdóttir i Orri Jónsson (fot. Marta Strzoda)
Gazeta Festiwalowa "Na horyzoncie", nr 4
22 lipca 2012
Nieustraszona babcia z keyboardem
Nie obawiała się niczego. Nie zastanawiała się, co kto pomyśli i jak można zaklasyfikować jej muzykę. Była najbardziej niezależnym artystą, jakiego znam – mówi Orri Jónsson, jeden z twórców „Babci Lo-fi” Iwona Sobczyk: Oglądałam Wasz film i teraz myślę wciąż o Sigríður Níelsdóttir. Znaleźliście fenomenalną bohaterkę. Jak ją spotkaliście? Ingibjörg Birgisdóttir: Zaczęła upubliczniać swoją muzykę. Gdy miała 70 lat, kupiła sobie keyboard, potem wybrała się do sklepu muzycznego w poszukiwaniu kaset, na których mogłaby nagrywać swoje piosenki. Dzięki radzie pracującej tam dziewczyny przerzuciła się na CD. I wróciła do tego sklepu, żeby sprzedać swoje płyty. Informacja o niej szybko zaczęła się rozprzestrzeniać. Wszyscy nagle zaczęli interesować się starszą panią, która tworzy niesamowitą muzykę i niemal co miesiąc nagrywa kolejny album. Pierwsza skontaktowała się z nią Kristín Björk Kristjánsdóttir, trzecia twórczyni naszego filmu, żeby spytać Sigríður, czy nie miałaby ochoty zagrać koncertu z profesjonalnymi muzykami. Ona była jednak na to zbyt nieśmiała. Powiedziała za to, że nie ma nic przeciwko temu, żeby profesjonalni muzycy zagrali jej kompozycje sami. I tak się stało. Kristín Björk nie chciała na tym kończyć, więc pojawił się pomysł nakręcenia filmu. Orri Jónsson: Zaczęliśmy do niej wpadać. Czasem zabieraliśmy kamerę Super 8, czasem coś innego, i bardzo powoli pracowaliśmy nad materiałem na film. Naprawdę powoli. Trwało to jakieś osiem lat. Trudno ją było namówić do udziału? Jej nieśmiałość nie była przeszkodą? O.J.: Nie, właściwie nie. Bardzo ją ucieszyło, że ktoś interesuje się jej twórczością. Główną trudnością było przekonanie jej, żeby mówiła i robiła to, czego my chcemy. Zależało nam na przykład na sfilmowaniu, jak rysuje okładki swoich płyt. Przychodzimy więc kiedyś do niej i prosimy, żeby trochę porysowała. A ona na to, że nie ma zamiaru dzisiaj tego robić. I.B.: Była zawsze bardzo prawdziwa, kompletnie nie do zmanipulowania. Od początku wiedzieliście, że to będzie film, którego można będzie używać jako lekarstwa na depresję? I.B.: To Sigríður tak działa na ludzi! O.J.: A jeśli chodzi o film, to do samego końca nie wiedzieliśmy, jaki kształt przybierze. Koncepcja zmieniała się wielokrotnie. I.B.: Od razu natomiast wiedzieliśmy, że nie będziemy kręcić klasycznego dokumentu. Chcieliśmy, żeby widzowie poczuli się jak my, po prostu spędzając z nią trochę czasu. Wasza bohaterka jest inspiracją dla wielu islandzkich muzyków. Chodzi o podziw dla jej kreatywności czy faktyczne uznanie jej muzycznego talentu? O.J.: Chodzi przede wszystkim o jej podejście do tworzenia muzyki. Nie obawiała się niczego. Nie zastanawiała, co kto pomyśli, jak można zaklasyfikować jej muzykę i jaką przyszłość mają jej kompozycje. Była najbardziej niezależnym artystą, jakiego znam. I.B.: No i nieustannie eksperymentowała. Nigdy nie ustawała. Film jest dedykowany jej pamięci. Miała okazję zobaczyć go, zanim odeszła? I.B.: Nie w skończonej wersji, ale widziała fragmenty. Mówiła, że jej się podoba. „Babcia Lo-fi” Dziś, godz. 13.15, Helios 8 Jutro, godz. 15.45, Helios 3 |
Moje NH
Strona archiwalna 12. edycji (2012 rok)
Przejdź do strony aktualnej edycji festiwalu:
www.nowehoryzonty.pl Nawigator
Lipiec 2012
Szukaj
filmu / reżysera / koncertu
|