English
Varia

X-Men: First Class reż. Matthew VaughnX-Men: First Class reż. Matthew Vaughn
Kaja Klimek: Lepiej jak jest więcej

wyróżnienie XVI Konkursu o nagrodę im. Krzysztofa Mętraka

By nadać kierunek działaniom grupy osób/stworzeń, z których każda jest przecież super, potrzebny jest lider, ktoś, kto ma siłę przebicia. Może nim być ojciec-założyciel-nauczyciel mniej doświadczonych (lub mniej potężnych) towarzyszy - jak Charles Xavier/Profesor X, od którego - niczym Armia Dumbledore'a w Harrym Potterze - nazwę wzięła drużyna Mutantów. Może to być wypchnięty przed szereg najodpowiedzialniejszy i najbardziej roztropny z ekipy - jak Reed Richards/Mr. Fantastic z "Fantastycznej Czwórki". Czy wreszcie - wybrany, namaszczony przez selekcjonera (vide: Nick Fury z organizacji S.H.I.E.L.D., który zwołuje "Avengersów") Primus Inter Pares - Kapitan Ameryka. W kilku mniej standardowych drużynach, które jednak do konwencji mają stosunek zgoła ironiczny, panuje quasi-demokracja. Przoduje tu brytyjski (i to już nietypowe) serial "Misfits", w którym reprezentantom obdarzonej supermocami "młodzieży na złej drodze" tylko okazjonalnie służą one celom z wyższej półki, bo przede wszystkim folgowaniu uciechom z półki niższej, a przy okazji zazwyczaj są źródłem wielu tak zwanych perypetii.

Również w komiksie team-upom niekoniecznie przyświecać musi jakiś wyższy cel w rodzaju ocalenia świata. Czasem motywem wydania crossovera jest niewinne, choć docelowo fundujące kosmiczne atrakcje pytanie, "co by było, gdyby spotkali się Bohater Iks z Bohaterem Igrek i pogadali przy okazji o tym, co tam słychać u Bohatera Zet...?". Wystarczy przypomnieć sobie nawiązania, żarciki i komentarze, dotyczące innych bohaterów z ekipy Avengers we wcześniejszych filmach. To doskonale budowało napięcie przed przyszłorocznym zgrupowaniem. Ich tropienie było nieustającą rozrywką, oczywiście dla fanów, którzy - jak to fani - mają dużo czasu na oglądanie swoich faworytów w akcji po raz kolejny... W filmie to smaczki, w komiksie doby intertekstualnej - chleb powszedni. Trochę samotny w swoim świecie Amazing Spider-Man (czyli ten młodszy, jeszcze w szkole, który w przyszłym roku przyklei się do ekranu w filmie Marka Webba) może podczas wagarów, bujając się to tu, to tam na swej pajęczej sieci, spotkać Punishera, X-Menów, Czarną Wdowę, Iron Mana i jeszcze kilku innych kolegów po fachu (w serii 16 komiksów Ultimate Marvel Team-up). Dzięki temu dowie się tego, co jak się okazuje nawet superbohaterowi jest potrzebne - że nie jest sam.

Do boju! Do boju! Do boju!

Albo raczej "i... wespół w zespół", jak śpiewali klasycy polskiego kabaretu lat temu pięćdziesiąt. Bo tak raźniej. Oczywiście oficjalnie motywacja Avengers brzmi zupełnie inaczej. Chodzi o wspólne pokonywanie Zła, którego żaden z nich - mimo boskich, technologicznych, genetycznych, wytrenowanych, zdobytych na mocy eksperymentu naukowego, i jak tam jeszcze, zdolności - nie byłby w stanie zgnieść w pojedynkę. Czasem po prostu trzeba komuś to Zło, jak piłkę, podać, by ostatecznie wykopać przemoc ze stadionów. Historia drużyny jednak nigdy się nie skończy, bo to nie podróż bohatera w zgodzie z Monomitem. Tu operuje raczej prawo wiecznej fluktuacji - rozpady drużyn i ich reanimacja, zmiany składu i nazwy (czasami X-Men przemieniają się w X-Factor), zmiany barw, przejścia do drużyny Villains/Złoczyńców i powroty na stronę dobra, i tak dalej. Ale rzadko zdarza się przejście ku sportom indywidualnym. Nawet najbardziej samotny z superbohaterów, Batman, ma Robina, Batgirl, okazjonalnie Catwoman, a przede wszystkim Alfreda, który posiadł supermoc organizacji codziennego życia w rezydencji Bruce'a Wayne'a.

Samorodny internetowy superbohater Kick-Ass, w cywilu Dave Lizewski, licealista i wielki fan komiksu, jakże inaczej, stwierdza: "Ludzie, bądźmy szczerzy, każdy ma w życiu takie chwile, gdy chce być superbohaterem". W filmie Vaughna i komiksie duetu Millar/Romita Dave kreuje się przez internet, tworzy strony fanowskie na Facebooku, ma profil na MySpace (dwa lata temu jeszcze bardzo nośny, dziś spadający na łeb na szyję serwis). Lecz szybko stwierdza, że superbohaterstwo to jednak sport drużynowy. Hit Girl i jej Big Daddy (w filmie tym razem wąsaty i jak zwykle dający z siebie wszystko Nicolas Cage) to owej drużyny zalążek. Przy nich bohater się uczy, ale dopiero w "Kick-Ass 2" (z sześciu komiksowych części wyszły do tej pory dwie) powstanie poważna drużyna. Misję obmyślają w tajnej kwaterze, choć przy kawie i pączkach, wymieniają doświadczenia z walki ze Złoczyńcami, a zamaskowani mściciele okazują się być kolegami ze szkoły... Jest serdeczniej, raźniej.

Nie inaczej bywa wśród "prawdziwych" bohaterów: razem mogą poszukać lekarstwa na swoją przypadłość, by w międzyczasie zrozumieć, że przecież wcale nie jest im potrzebne - jak "zmutowani i dumni" X-Meni. Mogą gdzieś poza kadrem zasiąść i wspólnie pofilozofować lub naukowo przeanalizować głębszy wymiar swojej egzystencji - jak doszukujący się prawidłowości w świecie Mr. Fantastic. Mogą podjąć walkę ze złem i "dumni po zwycięstwie, wierni po porażce" spotkać się w kwaterze głównej. Razem, jak na drużynę przystało.

Kaja Klimek

Tekst ukazał się na łamach dwutygodnik.com, nr 63/2011.

Kaja Klimek (ur. 1984) - pochodzi z Tarnowskich Gór. W KPSC UJ przygotowuje pracę doktorską na temat remiksu w kulturze popularnej. Tłumaczka i publicystka popkulturowa. Lubi plastikową biżuterię i bardzo dużo innych rzeczy. Ale ostatnio najbardziej dwóch Nicolasów: Cage'a i Windinga Refna.

  1 2
Moje NH
Strona archiwalna 12. edycji (2012 rok)
Przejdź do strony aktualnej edycji festiwalu:
www.nowehoryzonty.pl
Nawigator
Lipiec 2012
PWŚCPSN
161718 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
Skocz do cyklu
Szukaj
filmu / reżysera / koncertu
 
Kalendarium Indeks filmów Mój plan Klub Festiwalowy Arsenał
© Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
festiwal@nowehoryzonty.pl
realizacja: Pracownia Pakamera
Regulamin serwisu ›