English

Arirang reż. Kim Ki-dukArirang reż. Kim Ki-duk
"Arirang" - premiera 13 kwietnia 2012

Korea Południowa 2011 / 100'

reżyseria: Kim Ki-Duk

scenariusz: Kim Ki-Duk

zdjęcia: Kim Ki-Duk

występują: Kim Ki-Duk

producent: Kim Ki-Duk

produkcja: Kim Ki-Duk Film

nagrody: MFF w Cannes 2011 - Un Certain Regard Award, 11. MFF Nowe Horyzonty we Wrocławiu - najlepszy film w konkursie "Filmy o Sztuce"

polski dystrybutor: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty

premiera filmu: 13 kwietnia 2012

O filmie:

Arirang Kim Ki-Duka, koreańskiego mistrza kina metafizycznego, zrealizowany po trzech latach od premiery Snu, nagrodzony Un Certain Regard Award na festiwalu w Cannes, to - jak piszą krytycy - piękna i frustrująca, do bólu szczera, bezkompromisowa filmowa psychoterapia, kino autorskie w stanie czystym. "Aktorka niemal zginęła w fatalnym wypadku podczas kręcenia Snu. (…) Gdybym nie rzucił się na drabinę i nie odwiązał liny… Całkowicie się zagubiłem i płakałem, gdy nikt nie widział. Chwila ta, której nigdy nie chcę przywoływać, zmusiła mnie do spojrzenia wstecz na 15 filmów, jakie gorączkowo robiłem przez 13 lat mojej kariery" - opowiadał reżyser.

Po wypadku na planie Snu Kim Ki-Duk spędza dwa lata na dobrowolnym wygnaniu, w nieogrzewanej chacie na koreańskiej prowincji. Żyje jak pustelnik, bez bieżącej wody i ogrzewania, z namiotem rozłożonym w domu, pośród walających się pamiątek po dawnych sukcesach.

W dialogu ze sobą z ekranu i ze swoim cieniem analizuje źródła własnej twórczości, emocje i kompleksy, pułapki stylu i oczekiwań. Płynnie przechodzi od samobiczowania do narcyzmu. W przerwach między oglądaniem dawnych filmów, obrazów i plakatów artysta majsterkuje w domowym warsztacie, konstruuje maszynkę do kawy oraz pistolet, z pomocą którego ostro rozliczy się z postaciami z dawnych lat. Przejmującym refrenem staje się w filmie tytułowa pieśń, wykonywana wedle tradycji w momentach melancholii. W finale Kim Ki-Duk nie tyle śpiewa, ile charczy przez łzy: "Arirang, Arirang, Arariyo, długa droga przez przełęcz Arirang".

autor plakatu: Leszek Żebrowski

Kim Ki-Duk:

"Sam nie jestem w stanie powiedzieć, jak doszło do tego, że w moim życiu pojawił się gorszy moment. Nie wiem też do końca, kiedy dokładnie się zaczął, ale jestem pewien, że wypadek na planie "Snu", w którym omal nie zginęła aktorka, pogorszył moją kondycję. Początkowo nie wiedziałem, że będzie to dla mnie aż tak dramatyczne przeżycie. Dziś uważam, że ten okres był dla mnie rodzajem egzaminu, który umożliwił mi spojrzenie wstecz, w moją przeszłość, także w sensie twórczym. Próbowałem w tym doświadczeniu dostrzec siebie i opowiedzieć o nim w filmie. (...)

Przez trzy lata nie byłem w stanie nakręcić filmu. Mimo wszystko wiem na sto procent, że nie mogę pożegnać się z twórczością na zawsze. Cały czas czuję, że jestem związany z kinem. "Arirang" nie zmienił mnie jako człowieka. Nie wiem, czy najgorszy czas mam już za sobą, ale jestem przekonany, że kontakt z publicznością daje mi wiele pozytywnej energii. Dlatego zdecydowałem się przyjechać do Polski na festiwal Nowe Horyzonty i spotkać się z moją widownią. Wywiady, których udzielam, są rodzajem odpowiedzi, komunikatu zwrotnego dla publiczności, która ogląda i docenia moje filmy." ("Gazeta Wyborcza Wrocław", 25.07.2011)

Kim Ki-Duk

Urodził się w 1960 roku w Bonghwa w Korei Płd., w prowincji Kyongsannam-do. Jako nastolatek porzucił naukę i rozpoczął pracę w fabryce, a następnie służył przez pięć lat w marynarce wojennej. Ukończył Wydział Sztuk Pięknych w Paryżu w 1992 roku, ale nie posiada żadnego formalnego wykształcenia w dziedzinie filmu. Po studiach wrócił do Korei i został scenarzystą. W 1993 roku zdobył nagrodę za najlepszy scenariusz filmu A Painter and a Criminal Condemned to Death przyznaną przez Educational Institute of Screenwriting.

Jego reżyserskim debiutem jest niskobudżetowy film z 1996 roku Krokodyl, który cieszył się ogromnym zainteresowaniem krytyków. Każdy następny film Kim Ki-Duka wywoływał zachwyt recenzentów i publiczności dzięki niezwykłym postaciom, wstrząsającemu obrazowaniu i niespotykanemu przekazowi. Jego kino, skupiając się na pokazywaniu życiowych rozbitków, sadomasochistycznych relacji, niezabliźnionych ran historii, wywoływało wielki rezonans, było pokazywane i nagradzane w konkursach wiodących światowych festiwali: w Cannes, Wenecji, Berlinie, Locarno.

Charakterystyczne dla reżysera stało się połączenie okrucieństwa i poezji. W skrajnych realiach wszechobecnej nikczemności wydobywał z serc postaci głęboko ukrytą niewinność. Anna Diniejko pisała w festiwalowym katalogu (4. NH) o jego filmach, prezentowanych w cyklu Odkrycie Korei: "Filmy Kim Ki-Duka można odczytać jako przejmujące studia psychologiczne postaci w bezwzględnym świecie. Nie ma tu wyraźnego podziału na dobrych i złych. Przemoc jest odzwierciedleniem głęboko skrywanych emocji oraz psychicznego okaleczenia. Najważniejsze, aby widz umiał dostrzec w każdej postaci istotę ludzką i zrozumiał przyczyny rządzące jej postępowaniem. Talen reżyserski Kim Ki-Duka ujawnia się w zaskakującym sposobie opowiadania, który zmienia film z mrocznego dramatu psychologicznego w subtelną historię dwojga młodych ludzi, nie potrafiących okazać swoich uczuć."

Jego filmy zdobyły też masową publiczność, Bad Guy z 2001 roku przyciągnął do kin 700 tysięcy widzów, dzięki czemu popularność koreańskiego reżysera zaczęła sięgać poza niszowe, festiwalowe kręgi. Kolejne filmy, takie jak Wiosna, lato, jesień, zima… i wiosna czy Samarytanka (Srebrny Niedźwiedź za reżyserię na 54. MFF w Berlinie), które konkurowały ze sobą o reprezentowanie Korei w oscarowej rywalizacji, cieszyły się uznaniem na całym świecie.

Kim Ki-Duk w oryginalny sposób odwołuje się zarówno do filozofii buddyjskiej, jak i do etyki chrześcijańskiej, podejmuje kontrowersyjne tematy, jak zmiana płci czy dobrowolna prostytucja. Po serii wybitnych dzieł z lat 2000-2004 zwrócił się w stronę daleko posuniętego symbolizmu. Teraz wraca do źródeł, rozlicza się ze swojej twórczości.

Wybrana filmografia:

1996 Krokodyl / Ag-o / Crocodile

2000 Wyspa / Seom / The Isle

2001 Nabbeun namja / Bad Guy

2003 Wiosna, lato, jesień, zima… i wiosna / Bom yeoreum gaeul gyeoul geurigo bom / Spring, Summer, Fall, Winter… and Spring

2004 Samarytanka / Samaria / Samaritan Girl

2004 Pusty dom / Bin-jip / 3-Iron

2006 Czas / Shi gan / Time

2008 Sen / Bi-mong / Dream

2010 Arirang

Media o filmie:

"Film Kim Ki-duka "Arirang" to dla mnie jak dotąd największe zaskoczenie festiwalu - reżyser znany z poetyckich, natchnionych, coraz bardziej manierycznie wypchanych symbolami filmów-przypowieści zrobił tym razem dokument o sobie, cyfrową kamerą, jakby celowo nieudolny. "Niech mówią, co chcą, i tak ten film skończę!" - mówi w "Arirang", a właściwie krzyczy. Cały film oparty jest na wrzasku, płaczu, histerycznym rozgoryczeniu. (...)

Do końca nie wiadomo, ile w tym autokreacji, zgrywy, a ile autentycznej rozpaczy. "Zrobiłem dokument o sobie - po piętnastu filmach pomyślałem, że warto siebie samego zapytać, czym jest film i czym jest kino" - mówił reżyser przed projekcją. Z "Arirang", w którym Kim Ki-duk ogląda na małym ekraniku fragmenty starego filmu (i płacze), a przede wszystkim histerycznie odśpiewuje tytułową pieśń ("śpiewamy ją, kiedy jest nam źle i czujemy się samotni"), płynie wniosek chyba nie do końca zamierzony: kino to blaga. Zawsze uważałem, że za filmami Kim Ki-duka kryje się wrażliwy reżyser-hochsztapler i "Arirang" tę myśl poniekąd potwierdza. Ale wszystkie te dziwne zabawy w rozmawianie ze sobą (albo swoim cieniem), w Kim Ki-duka i "Kim Ki-duka", są też brawurowym popisem autokrytycyzmu - jeśli wobec kogoś twórca "Wiosny, lata, jesieni, zimy" jest naprawdę bezlitosny, to wobec siebie." (Paweł T. Felis, "Gazeta Wyborcza", 16.05.2011)

""Arirang" wieszczy koniec kina, a zarazem w bałamutny sposób go zaklina. Reżyser, dotknięty traumą na planie ostatniego filmu (kiedy to grająca w nim aktorka o mały włos nie przypłaciła pracy życiem), zaszył się przed trzema laty w pozbawionej wygód górskiej pustelni, mając za towarzyszy jedynie kota oraz kamerę. Czy porzucenie dotychczasowego życia, sztuki, splendorów to świadoma rezygnacja, czy po prostu twórcza niemoc, obficie zapijana alkoholem? By sam przed sobą odpowiedzieć na to pytanie, Kim Ki-duk odgrywa przed kamerą autoterapeutyczny spektakl - nieco kabotyński i trochę schizofreniczny teatr jednego aktora, który co chwila przeskakuje z roli wszechmocnego demiurga w rolę samobiczującej się ofiary. Ale mimo wszystko jest to spektakl okrutnie szczery, a kamera staje się w nim zwierciadłem, odbijającym nie tylko postać samego twórcy." (Anita Piotrowska, "Tygodnik Powszechny", 19.07.2011)

"(...) niezwykle odważna, prowokacyjna spowiedź milczącego od kilku lat guru kina południowokoreańskiego, "Arirang"Kim Ki-Duk. Ulubieniec europejskich festiwali (liczne nagrody w Wenecji, Berlinie i Cannes), laureat nagród państwowych i przegrany rodzimej dystrybucji postanowił rozważyć sens tworzenia i pokazywania filmów. Zamieszkał w nieogrzewanej, niewykończonej chacie poza miastem, rozbił w jej wnętrzu namiot, skonstruował ekspres do kawy i zaczął myśleć. Dotarł do wniosków niewesołych. Razi go sztuczność formy, upiększanie rzeczywistości, schematy scenariuszowe. Poza tym rosnące zapotrzebowanie zarówno widzów, jak i festiwali czy dystrybutorów na nowe "Kim Ki Duki", przypominające poprzednie, na czas i dobrze skrojone. Reżyser odrzuca to wszystko, mrozi się drewnianym domku, chodzi w kapciach po śniegu, ogląda swoje stare filmy, gada z własnym cieniem i obrazem z monitora. Powstał film boleśnie szczery, dotykający istoty tworzenia - dla siebie? innych? ignorantów? - który rezonuje długo po wyjściu z seansu. Zwłaszcza w kilku odmiennych interpretacjach tytułowej piosenki (którą Koreańczycy nucą ponoć w momentach zadumy i melancholii), zwłaszcza tej na granicy krzyku i skrzeku." (Jan Topolski, "Dwutygodnik", nr 56)

"Dzienniki prowadzone przez artystów bywają fascynującą lekturą. Możemy nie tylko lepiej zrozumieć twórców, ale też przekonać się jak odległe potrafi być ich życie od wizji, którą sami konstruujemy na bazie ich dokonań. Kim Ki-Duk, jak na prawdziwego mistrza kina przystało stworzył dziennik filmowy. Porównać go można nie do luźnych zapisków, ale zredagowanego spojrzenia wstecz.

Nie oglądamy w "Arirang" niedbałych ujęć, codziennej kroniki pełnej porannych nieostrości i wieczornych zamgleń. Kim Ki-Duk nie unika banalnych elementów samotnej egzystencji, ale wszystko jest precyzyjnie zmontowane, konstrukcja się zazębia, wytrawny reżyser potrafi w pojedynkę zainscenizować jedną scenę w dwóch różnych ujęciach. To wielka nauka dla wszystkich twórców kina niezależnego, artystycznego i off-owego - genialny pomysł można wzbogacić kapitalną realizacją. Trzeba tylko być diabelnie zdolnym." (Radio RAM, 22.07.2011)

Forum NH o filmie:

"Ja jestem zachwycona tym filmem. (...) film urzekł mnie swoją bezpośredniością i uniwersalnością. Tzw. niemoc twórcza może spotkać nie tylko artystów. Zwykłym ludziom też zdarzają się okresy w życiu, kiedy nie wiedzą, co dalej począć, nic im nie wychodzi. Bardzo się identyfikowałam z Kim Ki-Dukiem w tym filmie, urzekł mnie swoją historią. (...) Po tym filmie stał się dla mnie bardziej wiarygodny jako reżyser, bardziej autentyczny. Pokazał, że naprawdę identyfikuje się ze swoimi filmami, z ich bohaterami. Mam nadzieję, że film wygra w konkursie, jak dla mnie 6/6.

Kim Ki-Duk jest reżyserem, w filmach najlepiej potrafi się "uzewnętrznić". Ciekawe jest, że na początku nie planował tego filmu pokazywać publicznie, to miał był film dla niego, autoterapia. Zastanawia mnie, co wywołało tę zmianę nastawienia, chęć pokazania tego filmu na festiwalach. Kim Ki-Duk mówił, że brakowało mu festiwali i interakcji z publicznością, co jest dla mnie bardzo ważnym stwierdzeniem, ponieważ są osoby, które uparcie bronią twierdzenia, że artysta zawsze tworzy przede wszystkim dla siebie. Myślę, że Kim Ki-Duk swoją postawą chociaż częściowo obalił tę tezę." (Dark Angel)

"To jest film o uzależnieniu od tworzenia, o tym, że jest się artystą 24 h na dobę. Nawet w głębokiej depresji, chwili zwątpienia, nie może się powstrzymać, żeby doświadczenia wykorzystać do twórczej wypowiedzi na temat tego, czym jest kino. Kiedyś dawno temu napisałem taki scenariusz, w którym młody mężczyzna nie dostaje się do szkoły filomowej, świat wali mu się w gruzy i kiedy już widz mógłby się zastanawiać, czy popełni samobójstwo, on podsumowuje tę sytuację w rozmowie z przyjacielem: "wszystko skończone... ale jaki to pomysł na film!". I podobnie zrobił Kim. Granica między tym, co realne, a tym, co kreowane, zaciera się. Sztuka zwycieża depresję." (tangerine)

Moje NH
Strona archiwalna 12. edycji (2012 rok)
Przejdź do strony aktualnej edycji festiwalu:
www.nowehoryzonty.pl
Nawigator
Lipiec 2012
PWŚCPSN
161718 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29
Skocz do cyklu
Szukaj
filmu / reżysera / koncertu
 
Kalendarium Indeks filmów Mój plan Klub Festiwalowy Arsenał
© Stowarzyszenie Nowe Horyzonty
festiwal@nowehoryzonty.pl
realizacja: Pracownia Pakamera
Regulamin serwisu ›