Tegoroczny festiwal w Cannes stał pod znakiem filmów zrealizowanych przez znanych twórców, niespotykanej dotychczas obecności aż pięciu amerykańskich obrazów w konkursie głównym i prawie zupełnym brakiem interesujących filmów w innych sekcjach. Werdykt jury, z małymi zastrzeżeniami, można uznać za słuszny.
Od kilku lat w Cannes, ale także na wielkich festiwalach w Wenecji i Berlinie, widoczny jest niepokojący trend: aby mieć film w konkursie głównym festiwalu, wystarczy być znanym reżyserem, najlepiej jeszcze wcześniej tu nagradzanym. Nie do końca ważna jest wartość artystyczna filmu. W tym roku na canneńskim festiwalu były cztery tysiące akredytowanych dziennikarzy i krytyków z całego świata. Ten festiwal ma wielkie możliwości promowania i kreowania nowych zjawisk w światowym kinie, a niestety, ogranicza się ostatnio do pokazywania w kółko filmów tych samych reżyserów.
Zawsze z wielką przyjemnością oglądam nowe filmy Michaela Hanekego, Alaina Resnaisa, Kena Loacha, Abbasa Kiarostamiego czy Davida Cronenberga, ale oni i tak mają już swoją wierną publiczność i ich filmy mogłyby być pokazywane na specjalnych pokazach pozakonkursowych. Także obecność średniej jakości artystycznej filmów amerykańskich nie do końca jest zrozumiała. To, że grają tam znani aktorzy (Bruce Willis, Brad Pitt) czy wschodzące gwiazdki, nie usprawiedliwia umieszczania ich w konkursie głównym tak prestiżowego festiwalu. Zresztą żaden z tych pięciu amerykańskich tytułów nie otrzymał żadnej nagrody.
W konkursie powinno znaleźć się miejsce dla nowych talentów. Być może dyrektorzy canneńskiego festiwalu obawiają się utraty sponsorów, mniejszego zainteresowania mediów czy widzów. Szkoda, że to najważniejsze na świecie święto kina również poddaje się wszechobecnym zabiegom marketingowym.
Martwił też niski poziom pozostałych festiwalowych sekcji, których selekcjonerzy powinni pozwolić sobie na większe ryzyko i wybierać tytuły bardziej odważne pod względem treści i formy. Dominowały, poza wyjątkami (nagrodzony Złotą Kamerą za najlepszy debiut na festiwalu oraz główną nagrodą w sekcji Inne Spojrzenie niezależny amerykański film Beast Of The Southern Wild), konwencjonalne filmy na często letnie tematy. Pozakonkursowe sekcje zdominowane były albo przez filmy francuskie, albo powstałe we współpracy z kinematografią francuską.
Do Cannes przyjeżdżają ludzie z filmowej branży z całego świata, udział filmu w oficjalnej festiwalowej selekcji jest wielką promocją i natychmiast stwarza szansę na światową sprzedaż. Trudno się więc dziwić, że w czasach kryzysu francuscy producenci, agenci sprzedaży i dystrybutorzy wspierani są przez festiwal. Obniża to jednak jego poziom artystyczny.
Złota Palma dla austriackiego reżysera Michaela Hanekego jest nagrodą jak najbardziej zasłużoną. Miłość jest dziełem wielkim, pięknym i mądrym. Ma rangę wybitnych dzieł sztuki. Druga Złota Palma dla Hanekego w ciągu trzech lat sytuuje tego twórcę wśród największych żyjących reżyserów i współczesnych artystów. Nagroda Grand Prix dla włoskiego Reality Matteo Garrone jest zupełnym nieporozumieniem. To bardzo przeciętne kino. Przesadą jest też nagroda Specjalna Jury dla filmu The Angels` Share Brytyjczyka Kena Loacha (myślę, że powinien być nagrodzony za scenariusz). Cieszy natomiast bardzo nagroda dla opowiedzianego w pierwszej osobie filmu Post tenebras lux Meksykanina Carlosa Reygadasa.
Dwie nagrody dla Rumuna Cristiana Mungiu (laureat Złotej Palmy sprzed kilku lat) za film Beyond The Hills są potwierdzeniem jego talentu. Skandalem natomiast jest brak nagrody dla niezwykłego, wizjonerskiego filmu Holy Motors Francuza Léosa Caraxa, który był najbardziej wyrazistym dziełem wśród wszystkich tytułów konkursowych. Carax powinien dostać Grand Prix. Nagrody dla Loacha i Garrone świadczą o tym, że jury mogło być bardzo podzielone w opiniach. Nagroda Specjalna Jury jest nagrodą jego przewodniczącego. Pod koniec festiwalu mówiło się, że Nanni Moretti, który przewodniczył tegorocznemu jury, nie jest zwolennikiem dorobku Hanekego. Być może go zwyczajnie przegłosowano. Może się kiedyś dowiemy.
Niektóre z nagrodzonych w tym roku w Cannes filmów będą pokazane na tegorocznym festiwalu T-Mobile Nowe Horyzonty we Wrocławiu.
Roman Gutek