Jednym z argumentów przemawiających za przeniesieniem Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Nowe Horyzonty do Wrocławia była szansa na jego rozwój, jaką stwarzało duże miasto. Już po pierwszej wrocławskiej edycji festiwalu w 2006 roku było oczywiste, że decyzja była słuszna.
Od tego momentu wrocławskie święto kina dynamicznie się rozwija i jest obecnie największym i jednym z najważniejszych polskich festiwali filmowych. To powód do radości i dumy, ale od samego początku mojego pobytu we Wrocławiu powracało pytanie: Co zrobić, aby takie święto kina nie kończyło się ostatniego dnia naszego festiwalu, ale trwało przez cały rok?
Tym bardziej że po likwidacji państwowego monopolu w 1989 roku w sferze rozpowszechniania i dystrybucji filmów nastąpiło prawdziwe trzęsienie ziemi, w wyniku którego bezpowrotnie zamknięto wiele kin. Po prostu nie było publicznych pieniędzy na ich utrzymanie. Nie były one także w stanie konkurować z multipleksami. Sytuacja we Wrocławiu, gdzie powstało ponad pięćset polskich filmów, gdzie kiedyś prężnie rozwijała się kultura filmowa i w którym istniało kilka dobrych kin studyjnych, nie stanowiła wyjątku. Nie było tu dobrego kina studyjnego pokazującego ambitne filmy. Wiele ciekawych tytułów w ogóle do Wrocławia nie trafiało. Nie było tu klasyki filmowej. Współczesne kino natomiast ciągle jest żywe, stanowi ważną część światowego dorobku kulturalnego i jest stosunkowo łatwo dostępne. Poprzez nie można poznawać świat, różne kultury i wzbogacać się duchowo.
Istniejące kina wielosalowe należą do komercyjnych firm i wyświetlają przede wszystkim repertuar komercyjny. Oczywiste więc było, że we Wrocławiu musi powstać dobre kino studyjne. Mocno zaangażowałem się w projekt związany z przebudową kina Warszawa, które otwarto w ubiegłym roku pod szyldem Dolnośląskiego Centrum Filmowego.
Chciałem wykorzystać doświadczenie w pracy na rzecz nowego miejsca, ale w zaproponowanych warunkach nie gwarantowano mi niezależności programowej. Nie chciałem być tylko kwiatkiem do kożucha i firmować nazwiskiem takich filmów jak Wyjazd integracyjny czy Bitwa Warszawska, które pojawiły się w repertuarze utworzonego za publiczne pieniądze DCF-u (ponad 20 mln zł).
Trudne sytuacje na szczęście mnie wzmacniają. Szybko pojawił się pomysł, aby przekształcić kino Helios przy Kazimierza Wielkiego w multipleks prezentujący dzieła artystyczne, autorskie, eksperymentalne, jak również klasykę filmową i wartościowe filmy środka. Kino bez wielkich hollywoodzkich produkcji i popcornu, natomiast z rozwiniętymi programami edukacyjnymi dla młodzieży szkolnej i studentów, z kolejnymi festiwalami i przeglądami oraz specjalnymi wydarzeniami promującymi kulturę filmową we Wrocławiu. Kino z propozycjami dla przedszkolaków i ich rodziców oraz dla seniorów. Kino, którego działalność, podobnie jak to ma miejsce w większości dużych miastach europejskich, będzie częściowo finansowana z budżetu miasta.
Pomysł spotkał się z bardzo dobrym przyjęciem ze strony władz i został wpisany jako ważny projekt do programu Europejskiej Stolicy Kultury Wrocław 2016. Jednym z podstawowych celów kina Helios Nowe Horyzonty, które od 1 września będzie zarządzane i programowane przez Stowarzyszenie Nowe Horyzonty, jest aktywne wspieranie strategii miasta w edukacji i zwiększaniu uczestnictwa wrocławian w kulturze.
Wierzę, że takie miejsce jest dla Wrocławia niezbędne. Wierzę również, że kino Helios Nowe Horyzonty będzie wkrótce funkcjonowało w świadomości wrocławian jako miejsce kojarzone z dobrym filmem i przyczyni się w dłuższym okresie do wzrostu zainteresowania ambitniejszym kinem wśród mieszkańców. Jestem przekonany, że swoje najlepsze lata Wrocław ma jeszcze przed sobą. Chciałbym mieć w tym skromny udział.
Roman Gutek