starsza | lista | nowsza |
Koń turyński reż. Béla TarrKoń turyński reż. Béla Tarr
Ciekawostki z przestrzeni NH
29 marca 2012
Béla Tarr: życie przemija, nie ma Jeźdźców Apokalipsy
"Béla Tarr: (...) Koń turyński daje świadectwo wewnętrznego bólu. Janusz Wróblewski: Pana? J.W.: Kiedy Bóg umarł? (...) film ma określoną formę, można też powiedzieć, że ma własną osobowość, jego estetyka coś wyraża. Gdy trafiłem na dolinę, w której toczy się fabuła, wiedziałem, że o takie miejsce właśnie mi chodziło. Wszystko trzeba było tam zbudować: dom, studnię, stajnię. Trudno więc, żeby nie miało to znaczenia. Tak czy inaczej, dla mnie liczyła się logika życia i za nią starałem się podążać. J.W.: Estetyka Béli Tarra to m.in. trwające wiele minut, niemożliwie długie ujęcia. Dlaczego dąży pan do opowiadania za pomocą minimalnej ich liczby? B.T.: Od debiutu w wieku 22 lat stosuję wolną narrację, operuję zbliżeniami profilów twarzy, lubię klaustrofobiczną atmosferę. Buntowałem się przeciwko bezmyślnej metodzie fotografowania, w której nie mogłem rozpoznać otaczającej mnie rzeczywistości. W miarę, jak się człowiek starzeje, przestają go interesować problemy społeczne, a zaczynają ontologiczne i kosmologiczne. Dlatego ujęcia stają się dłuższe, coraz więcej przedmiotów, które chwyta kamera, nabiera symbolicznego znaczenia, łącznie z naturą i zwierzętami." Nietzsche i cierpiący koń. Rozmowa z Bélą Tarrem ("Polityka", 28.03.2012) "Paweł T. Felis: W Koniu... nie ma właściwie fabuły - jej funkcję pełnią tylko powtarzane codziennie przez głównego bohatera i jego córkę rytuały: ubieranie i rozbieranie, przynoszenie wody ze studni, jedzenie ziemniaków... Czy te przyziemne rytuały ratują przed rozpaczą i szaleństwem czy przeciwnie - w tę rozpacz wpędzają? Béla Tarr: Ten film akurat jest o czym innym. O tym, że mamy jedno życie - i to życie się skończy. Stąd właśnie woźnica i koń, który nie chce więcej pracować. Agonia zwierzęcia wpływa na świat: jeśli koń nie pracuje, woźnica również. I tym samym jego życie się kończy. Oczywiście wstajemy, jemy, ubieramy się i powtarzamy wiele innych czynności, ale one każdego dnia do czegoś innego prowadzą. Potem zaczynamy robić coraz mniej, z każdym dniem zbliżamy się do śmierci. Aż na samym końcu docieramy do punktu, w którym życie staje się coraz cieńsze. Jakby przezroczyste. I nagle znika. O tym jest ten film. O pieprzonym bólu, który czuje człowiek na myśl o tym, że umrze. P.T.F.: Zrobienie takiego filmu pomaga sobie z tym radzić? B.T.: Kino nie ma kogokolwiek uczyć. Nie wiem, co z tym bólem zrobić - mogę się nim tylko podzielić. Kino nie wyjaśni zagadki życia. Jeśli ktoś obejrzy film w ciemnej sali i poczuje w sobie odrobinę więcej godności - nasze zadanie zostało wykonane. Bo jako filmowiec działam na emocjach, próbuję tylko kogoś dotknąć, na chwilę zatrzymać." Koń turyński. Ostatni film Béli Tarra ("Gazeta Wyborcza", 28.03.2012) "Film 57-letniego Tarra - enigmatyczny, wyzbyty wszelkich atrakcji, czarno-biały, monotonny - przykuwa. (...) Co to wszystko znaczy? - pyta kobieta. I widz też. Wyjaśnienia trzeba szukać w kontemplacji monotonnego rytuału powtarzających się czynności życiowych, aż do ich wygaśnięcia. Uświadomienie sobie tej pięknej powtarzalności, myśl o "końcu wszystkiego" obraca się nagle w swoje przeciwieństwo, przynosi ulgę. Tak właśnie działa ten film. Jest w nim Weltschmerz, melancholia, znurzenie życiem. Tarr zdejmuje z obrazu życia całą pozłotkę, obnaża jego szkielet, odejmuje nadzieję i pyta, co dalej. Z jego filmu emanuje jakieś czarne światło, paradoksalna eschatologia. Dlaczego ten film fascynuje? Jego pesymizm od czegoś nas uwalnia." Tadeusz Sobolewski: Beckett z puszty ("Gazeta Wyborcza", 28.03.2012) "Jedno jest pewne - czy człowiek jest wplątany, czy nie, w zawiłe sprawy stworzenia, czy jest przedmiotem sporu między siłami, których wielkości nie jest w stanie pojąć, pozostaje zupełnie sam "pomiędzy wiecznością a śmietnikiem", z tym swoim śmiesznym, ale i jakże ważnym rytuałem codzienności. I ta ludzka bardzo historia na tle rozszalałego wichru, któremu przerywa tylko muzyka Mihalya Vigi - mroczna, ciemniejsza niż estońskie dźwięki Arvo Pärta, niż Styx Giya Kancheliego, historia ukazana w surowych kadrach, jakby wyciosanych siekierą - jest doprawdy przejmująca. Film Tarra jest zaraźliwy, ten film trzeba po prostu odchorować, z daleka od niżu, a tym bardziej od halnego. Przenika on przez skórę i mięśnie, do samego rdzenia - widzimy bowiem nie tylko proces, który jest nieuchronny, ale przede wszystkim widzimy siebie, całkowicie wobec tego procesu bezradnych. I to musi być bolesne. Autorowi Szatańskiego tanga udało się coś niebywałego. Odwrócił naszą uwagę i czujność pytaniem o los zwierzęcia i wprowadził swój film niczym wirus do systemu. Udało się, mogę to powiedzieć z całą stanowczością. Masto zwane Iluzją legło w gruzach." Radosław Kobierski: Niebezpieczny trojan ("Tygodnik Powszechny", 27.03.2012) Koń turyński wchodzi na ekrany polskich kin w najbliższy piątek, 30 marca (dystrybucja: Stowarzyszenie Nowe Horyzonty). |
Moje NH
Strona archiwalna 12. edycji (2012 rok)
Przejdź do strony aktualnej edycji festiwalu:
www.nowehoryzonty.pl Nawigator
Lipiec 2012
Szukaj
filmu / reżysera / koncertu
|